Recenzje Opowiadań Wiki
Advertisement

Na wstępie zaznaczam nie jest to moje dzieło (Thiannne). Jest to pasta tylko i wyłącznie użytkownika TheGardenPL . Pasta została skopiowana z jego bloga na Creepypasta Wiki, za jego wiedzą i zgodą. Link do oryginału: http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Blog_użytkownika:TheGardenPL/Cała_prawda_o_fanach_Jeffa_-_przypadek_Mariana

GDYBY KTOŚ CHCIAŁ SIĘ PRZYCZEPIĆ, ŻE TO KOLEJNY _____ THE KILLER, NIECH NAJPIERW PRZECZYTA PASTĘ A POTEM DRZE PYSK


Marian był typowym fanem Dżefffffcia i Dżeeeejn de kajlerów.

Ale, jak to bywa z takimi fanami był kompletnym durniem. Ustawianie świeczek o trzeciej w nocy w celu przywołania jakiegoś demona, maniakalne słuchanie Can you feel the sunshine od tyłu, gadanie do swojego odbicia w lustrze imienia jakiejś dziewczynki z dodatkiem słowa "Krwawa" i tym podobne.

Pomijając, że totalnie wyprowadzał z nerwów swoich rodziców.


Pewnego dnia (a właściwie, pewnej nocy) Marian ustawił sobie w salonie, na dywanie ołtarz i próbował złożyć Jeffowi ofiarę z kurczaka. Kurczak, niechętny na współpracę z takim imbecylem, darł się wniebogłosy, co poskutkowało szybkim obudzeniem rodziców Mariana.

Po szybkiej akcji ojca, cała sprawa skończyła się wypuszczeniem kurczaka na wolność. A Marian otrzymał taki ochrzan, że przez następne 3 dni nie mógł usiąść.


Ponieważ wyżej wspomniany imbecyl chciał się zemścić na swoich rodzicach, postanowił przejść całkowitą transformację i zostać taki jak jego kofffffany dżeffff. W tymże celu wyruszył do Lewiatana w poszukiwaniu wybielacza i kilku butelek spirytusu, jak każdy szanujący się fan Jeffa.

Nie zamierzał płacić za swoje zakupy, więc wyposażył się także w nóż i maczetę. Poczekał aż jego rodzice zasną, i wyszedł na "zakupy".

Lewiatan był dość blisko jego domu, jedyne kilkaset metrów. Jednak po dotarciu na miejsce okazało się, że Lewiatan jest zamknięty. Ponieważ Marian nie chciał czekać do następnego dnia, za pomocą maczugi próbował otworzyć drzwi. Skończyło się na obudzeniu połowy ulicy, więc nasz kochany imbecyl postanowił wybić okno i dostać się do środka przez dziurę.

A jak na głupiego włamywacza przystało, poranił się kawałkami szkła, dzięki czemu kafelki w środku Lewiatana zmieniły swój kolor na czerwony.

Marian po dostaniu się do środka sklepu ruszył jak najszybciej do działu z chemią, gdzie odnalazł upragniony wybielacz. Ukradł największe opakowanie i ruszył w stronę stoiska z alkoholami. Tam z kolei uzbroił się w kilka flaszek, i ewakuował się przez zaplecze, gdzie odkrył otwarte drzwi tylne. Ale co tam, obudzenie połowy ulicy i poranienie się wchodząc przez zbite okno jest o wiele dżefffffofffskie niż włażenie przez tylne drzwi.

Tylko nasz imbecyl nie spodziewał się, że jeden z mieszkańców ulicy, obudzony idiotycznym waleniem Mariana, zadzwoni po policję.

Tak też jak wyszedł przez drzwi od zaplecza, napotkał tam policjanta uzbrojonego w pączka i kawę. Na szczęście naszego kochanego idioty, zanim ów strażnik prawa wyjął pistolet, otrzymał kilka szybkich dźgnięć od bohatera naszej opowieści, i obalił się na kostkę brukową, malując ją na kolor czerwieni.

A tymczasem Marian śmiał się jak na fana dżeffffcia przystało, kiedy po raz pierwszy kogoś zabije. Sęk w tym, że śmiech usłyszeli policjanci pilnujący wejścia głównego, i rzucili się w pogoń za imbecylem.

Marian wraz z swoim ładunkiem wgramolił się na dach jednego z budynków, i biegnąc dachami domków parterowych, ewakuował się w stronę swojego domu.

O dziwo, w domu nie zastał swoich rodziców. Pewnie zauważyli że go nie ma, usłyszeli syrenę policji i pobiegli go odebrać i, oczywiście, dać ochrzan. Zadowolony Marian pobiegł do łazienki.

I, jak typowy fan kofffffanego dżefffffcia zrobił sobie krwawy uśmiech, posypał się wybielaczem, polał się alkoholem, i... i... Zapomniał zapałek.

Z powodu braku pomysłów poszedł do kuchni poszukać zapałek. Ale ponieważ ich nie znalazł, postanowił się podpalić płomieniem z kuchenki gazowej. Odpalił ową kuchenkę, wziął kawałek ścierki, podpalił ją i dotknął tej płonącej części.

Ale nasz ulubiony imbecyl Marian nie spodziewał się, że będzie to tak piekło i zaczął drzeć mordę na całą dzielnicę, budząc pół miasta i sprowadzając na siebie kilka patroli policji. Dodatkowo, miotając się podpalił pół kuchni.

Po jej podpaleniu pobiegł do salonu (nadal drąc pysk) i wpadł na składzik alkoholu ojca, dodatkowo oblewając się większą ilością alkoholu oraz raniąc się szkłem. Dzięki temu darł się jeszcze głośniej, i prawdopodobnie obudził całe miasto.

W końcu do środka wbiegła straż pożarna, która pojawiła się dosłownie znikąd, i zaatakowali go wężem gaśniczym. Strumień wody przygniótł go do ściany, ale skutecznie zgasił płomienie, którymi się pokrył na własne życzenie nasz Marianek.

Nadal świadomy imbecyl o dziwo nie spalił się jeszcze do końca, i sięgnął po jedną z nienaruszonych butelek ojca z alkoholem. Po opróżnieniu części jej objętości stłukł ją na głowie jednego ze strażaków, a ostrą końcówką nieźle poranił drugiego.

Wlokąc się w stronę okna, postanowił spojrzeć w lustro, aby zobaczyć czy transformacja się udała.

I tu się chłopak przejechał, bo skóra była czarna i zwęglona. Zirytowany, że wygląda jak rdzenny mieszkaniec Afryki (chociaż jego inteligencja nie była wyższa od najgłupszych czarnoskórych), uderzył w lustro, tworząc na jego powierzchni "pajęczynkę".


Po chwili do pomieszczenia wpadli policjanci. Jak tylko Marian spróbował złapać nóż, dostał kulkę w łeb oraz w brzuch. Upadł na podłogę, zmieniając kolor dywanu z białego na piękną czerwień. Zresztą, jego mama już miała w planach zmianę koloru dywanu.

Cały problem polegał na tym, że imbecyl Marian straszy teraz w lustrach. Proszę bardzo, idź o trzeciej w nocy do łazienki, stań przed lustrem. Powiedz "Marian imbecyl" tyle razy, ile uznasz za stosowne. Aha, wspomniałem że to musi być nów? No to musi być nów. I teraz napawaj się ciszą, bo nic się nie stanie.


Jaki z tego morał? Nie baw się w Jeffa, bo skończysz jako murzyn. A nawet jeśli przeżyjesz, sam koffffany dżefffik cię dopadnie i da ci taki ochrzan, że już się nie będziesz bawił w imbecyla psychopatę.

Advertisement